Oz to potoczna nazwa stanowego więzienia o zaostrzonym rygorze - Oswald. Akcja serialu rozgrywa się w całym więzieniu, ale główną lokalizację stanowi Emerald City - eksperymentalny blok więzienny założony przez Tima McManusa. Do Em City nie trafia się za niewinność. Mamy tu więc podpalaczy, dilerów, gwałcicieli czy morderców - prawdziwych wyrzutków społeczeństwa, ludzi, którymi normalnie nikt by się nie przejął. Bohaterowie Oz stanowią wielką zaletę serialu, a dostajemy tutaj prawdziwe starcie kulturowe - są naziści, pod wodzą psychopatycznego Schillingera, są muzułmanie, którym przewodzi Kareem Said, ponadto Murzyni, Irlandczycy, Włosi, Latynosi i inne grupy społeczne. Twórcy nie opowiadają się za nikim, nikogo nie oceniają, nikt nie jest gorszy, nikt nie jest lepszy - wszyscy są źli! W każdy odcinek serialu wprowadza nas narrator w osobie jednego z więźniów Em City, Augustusa Hilla. jego złote myśli często ironiczne, z odrobiną czarnego humoru i zakończone refleksją są charakterystyczną ozdobą serialu.
Ok, fabułę znamy, teraz - co tak naprawdę "Oz" ma do zaoferowania: przede wszystkim realizm więzienny. W tym miejscu nie da się uniknąć nawiązania do młodszego, niestety bardziej znanego brata - "Prison Break". Nie będzie to jednak porównanie, a kompletne zaprzeczenie. Oz to nie piaskownica dla dzieci, a więzienie w najgorszym znaczeniu tego słowa. Twórcy serialu niczego nie boją się pokazywać, odsłaniają wszystko, co dotąd w telewizji było tematem tabu - wszystkie rodzaje przemocy zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Na porządku dziennym są więc tu kłamstwa, manipulacje, gwałty i morderstwa. Kamera nie odchodzi, pokazuje widzom brutalną prawdę. Tak, to o czym teraz myślisz, też tam jest.
"Oz" spokojnie może stać na półce wśród najlepszych seriali w historii. Nie ustrzegł się jednak błędów, jak np. brak kamer w więzieniu, gdzie bardzo często dochodzi do przemocy, ale przy takim legionie zalet jakie ma do zaoferowania serial w mig pomyłki ulatują i stają się niezauważalne. Całość liczy 6 sezonów, a w każdym odcinku twórcy szykują nam nowe niespodzianki, odkrywają kolejne karty, kolejne brudy bohaterów Oz. Scenariusz jest świetnie napisany, trzymający w napięciu, a ilości razy gdy zbierałem szczękę z podłogi po zaskakujących zwrotach akcji nie potrafię nawet policzyć. Mimo jednak tylu zalet, serial nigdy nie doczekał się uznania na najbardziej prestiżowych rozdaniach nagród, Złotych Globach i Emmy (jedynie dwie nominacje) - wydaję się, że nie wszyscy byli gotowi na telewizyjną rewolucję, jaką przygotowało HBO.
Na zakończenie posłużę się cytatem pewnej osoby, który idealnie podsumowuje ten serial: "Gdyby seriale były koszykówką, to "Oz" byłby Michaelem Jordanem. To on nauczył wszystkich, jak to się powinno robić i chociaż ma swoje lata, to tylko spróbuj się z nim zmierzyć. On skopie Ci tyłek, bo nadal jest mocny".
Ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz