Zee jednak tak naprawdę kocha swojego męża, ale nie potrafi przyjąć do wiadomości, że jej miłość życia woli być z inną kobietą niż z nią. Jej strach przed utratą ukochanego i widmo samotności doprowadza ją do głębokiej desperacji. Elizabeth Taylor czuje się w takiej roli jak ryba w wodzie, co potwierdziła wcześniej rolą niezrównoważonej psychicznie bohaterki w wyżej wspomnianym "Kto się boi Virginii Woolf?", za którą to kreację została nagrodzona po raz drugi w swojej bogatej karierze, Oscarem. Sytuacja, w której jej bohaterka ze słodkiej żony przeistacza się w wredną jędzę, to wspaniałe widowisko dla entuzjastów dobrego pokazu umiejętności aktorskich.
Postać Michaela Caine'a, który wciela się w rolę jej męża, Roberta, jest bardziej stonowana, to on jest kreowany na ofiarę w tym związku, ale swoje za uszami również ma i jeśli trzeba - gdy żona zdecydowanie przekroczy granicę - potrafi się jej odgryźć.
Obraz Briana G. Huttona furory jednak nie zrobił zarówno w swoim czasie, jak i po latach. Elizabeth Taylor została doceniona jedynie przez włoską akademię filmową, która przyznała jej statuetkę dla najlepszej aktorki zagranicznej, a produkcja otrzymała również nominację do Złotego Globu za najlepszy film zagraniczny, ale obecnie ze świeczką szukać osób, które obejrzały to dzieło.
Film to pojedynek dwóch aktorów, Caine i Taylor są niesamowici, ich gierki słowne i kłótnie, to coś czym widzowie powinni być zachwyceni, aktorski pokaz z najwyższej półki. Dialogi są żywiołowe, historia jest angażująca, a całość sprawia wrażenie adaptacji sztuki teatralnej, chociaż w żadnym wypadku nie można mówić tu o przeszarżowaniu.
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz