Według serwisów filmowych, to jeden z najmniej znanych obrazów wspaniałego wizjonera, który znany jest zarówno z realizacji lekkich produkcji spod znaku Monthy Python, której to grupy zresztą jest członkiem, jak i cięższych filmów jak "Fisher King", "Las Vegas Parano" czy "12 małp".
"Bandyci czasu" to pierwsza część trylogii znana jako "Trilogy of Imagination", na którą składają się jeszcze "Brazil" i "Przygody barona Munchausena". Trzy filmy opowiadające o dziejach człowieka, dlatego możecie się już domyślać, że bohaterem pierwszego z nich jest dziecko.
Błyskawicznie zostajemy wprowadzeni w tę opowieść, już w pierwszej scenie poznając sytuację naszego bohatera, młodego Kevina. Chłopiec jest jedynakiem, samotnym na tyle, że nie interesują się nim nawet jego rodzice, którzy zajęci są oglądaniem programu.
Już na początku Gilliam potępia świat mediów i technologii, wykraczając tym samym poza pewien schemat, ponieważ program, którzy oglądają nosi nazwę "Pieniądze albo życie". W podobnej formie reżyser subtelnie podaje nam drugie dno tego filmu, które może zostać niezauważone, jeśli widz jest nastawiony tylko na rozrywkę. Takową także otrzymujemy, ale taka krytyka rzucona między wiersze pokazuje, że nie chodzi tu jedynie o beztroską zabawę, co również stanowi ogromny atut tegoż obrazu.
Kevina budzą w nocy hałasy dochodzące z szafy, z której po chwili... wybiega rycerz na koniu, przemyka przez pokój i znika w plakacie lasu na ścianie. Chłopiec jest przekonany, że to nie był sen i następnej nocy jest już przygotowany. Tym razem z szafy wyskakuje banda sześciu krasnoludków, do których dołącza Kevin (celowe nawiązanie do słynnej baśni braci Grimm?) i wraz z nimi znika w ścianie, która jest portalem czasu. Okazuje się, że grupa karłów jest tytułowymi bandytami, którzy za pomocą skradzionej mapy wiedzą, gdzie umiejscowione są portale. Pozwolą im one na podróż w czasie i kradzież skarbów z miejsc, które odwiedzą. Szybko dowiadujemy się również, że krasnoludki, to pracownicy... Boga, któremu pomagali stworzyć nasz świat. To tylko nieliczne smaczki, które przedstawił nieszablonowy filmowiec.
Opisana fabuła niekoniecznie zwala z nóg, ale taka konstrukcja daje wyobraźni Gilliama niesamowite pole do popisu, które twórca wykorzystuje, chociaż nie da się ukryć, że są to początki wizjonera, który jeszcze nie rozpostarł do końca skrzydeł. Całość sprawia wrażenie baśni, coś na styl "Niekończącej się opowieści" czy "Labiryntu", ale przy okazji wdziera się tutaj specyficzne poczucie humoru Gilliama i Monty Python, dając przy tym obraz nietypowy. Swoje niewielkie rólki zagrali tutaj członkowie słynnej grupy, John Cleese i Michael Palin, który zresztą jest współtwórcą scenariusza.
Młody Kevin, dzięki pragnieniu wyrwania się ze swojego marazmu życiowego, daje się porwać fantazji i wyrusza w podróż. Mimo młodego wieku, wciąż jest największy wśród grupki krasnoludków, dlatego też udaje mu się zyskać pewność siebie, a przy okazji poznaje w końcu kogoś, kogo obchodzą jego losy.
Gilliam bawi się wyobraźnią i w swoim specyficznym stylu prowadzi opowieść nawet na wskroś surrealistyczną, ponieważ młody bohater nie może być do końca pewien czy podróż, którą odbywa nie jest jedynie wytworem jego fantazji. Złożone elementy i wspomniane wyżej smaczki, jak krytyka świata technologii czy ograniczonego umysłu, dają udaną mieszankę błyskotliwego dzieła.
Ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz