środa, 6 listopada 2019

Recenzja filmu "The Lighthouse"

I znowu mam problem z wkręceniem się w film, który finalnie uważam za wielki. Nie wiem, może specjalnie dla mnie powinni je zaczynać od 10-minutowych napisów z nastrojową muzyczką w tle. Przez pierwsze 20-30 nawet pomyślałem sobie o niee jakie to jest rozczarowanie.


A później był dobry i bardzo dobry i fenomenalny, a finał to jest taki, że ogląda się na stojąco ze szczęką na podłodze. Wybiorę się do kina raz jeszcze, bo mam wrażenie, że mamy do czynienia z arcydziełem tego roku. Absolutnie wybitnie zrealizowany, wygląda jak zaginiona klasyka z lat 40. i to niekoniecznie amerykańska. Nawet jakieś echa Bergmana tu pobrzmiewają. Dźwięk ekstraklasa. Zdjęcia ekstraklasa. Koniecznie zachęcam do wizyty w kinie, naprawdę robi wrażenie, mimo iż to tylko czerń z bielą w kwadracie na środku ekranu.

Szalony, obłędny, przerażający obraz dający i widzowi poczucie ześwirowania. Ale dobra, bo że film będzie znakomity, to wiadomo już od roku, przejdźmy dalej, bo na osobny akapit zasługuje...

ROBERT PATTINSON

Panie i panowie, wow, to jest - bez hiperboli - jak dla mnie najlepszy pokaz aktorstwa w tym roku, jaki widziałem. I tak, mam za sobą Jokera. Ba, Joaquin Phoenix jest moim ulubionym aktorem współcześnie pracującym. I jestem zachwycony jego Jokererm. Ale co robi tutaj Pattinson, to jest z jeszcze innej ziemii. Magnetyzujący, ma kilka scen takich, że chce się wstać i bić brawo, dał z siebie 120%. Pisałem o kreacji życia przy okazji "The Lost City of Z", a potem "Good Time", ale teraz się w sumie boję to zrobić, bo chłopak za moment zgarnie taką rolę, że w ogóle spodnie w dół.

Życzyłem Oscara Joaquinowi i życzę mu go nadal, bo Robert ma na to wyróżnienie więcej czasu, ale tak za kulisami wręczyłbym go chyba Pattinsonowi. Obu panów ma zresztą podzielić niejaki Adam Driver za "Marriage Story". Adam, ja cię naprawdę bardzo lubię i cenię, ale nie wiem co ty musisz tam zrobić, bym ja się na to zgodził. Poprzeczka dynda na samiuśkiej górze.

Tyle wybitnych męskich kreacji aktorskich na pierwszym planie, że Oscarów winno się rozdać kilka. A potem przypominasz sobie, że rok temu wygrał taki Rami Malek w jakimś filmie o śpiewaniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz