sobota, 27 lipca 2019

Recenzja filmu "In Fabric"

Co by się stało, gdyby Alfred Hitchcock, Dario Argento i Quentin Dupieux (ten od Morderczej opony) mieli syna? Być może byłby nim Peter Strickland, a być może nie, bo tropów w szukaniu jego inspiracji jest co najmniej kilka.


W "In Fabric" brytyjski reżyser udowodnia, że nawet z najbardziej niedorzecznego pomysłu może powstać znakomite kino, jeśli tylko odpowiednio zgrabnie pokieruje się fabułą. Mordów w jego najnowszym filmie dokonuje niemniej absurdalna od opony sukienka. Ubiór z zewnątrz nie wyróżnia się niczym spośród sterty innych, ale wiąże się z nim tajemnicza historia, a materiał żyje własnym życiem. Biada temu kto przyodzieje niepozorną suknię.

Brzmi durnie? Nie jeśli za kamerą stoi Strickland, którego reżyseria jest tak fenomenalna, że prosta gra w chińczyka urasta do rangi pełnej napięcia (i humoru) rozgrywki. W tym tkwi właśnie jego geniusz. Z najbardziej banalnych życiowych sytuacji Strickland potrafi wydobyć humor i świetnie nim żongluje. Nawet naprawa pralki staje się dla niego fascyjnującą czynnością.

Brytyjczyk przykłada dużą uwagę do detali. Z każdej sceny próbuje wyciągnąć coś ciekawego. Czy to gest, spojrzenie, zmiana barwy głosu i co najważniejsze: dźwięk. Dla wielu twórców i również widzów, to jeden z najmniej istotnych czynników wpływających na udaną produkcję, jednak Strickland z dźwięku i muzyki tworzy swojego pierwszoplanowego bohatera i wykorzystuje go w sposób zachwycający.

Pomagają mu w tym aktorzy, którzy są znakomici, zwłaszcza wyróżnia się moim zdaniem genialna kreacja Fatmy Mohamed w roli niespotykanej sprzedawczyni.

Na "In Fabric" zdecydowałem się praktycznie w ostatniej chwili, bo mimo iż recenzje zbiera bardzo pochwalne, to zwiastun wyraźnie sugerował, że to film nie dla mnie. Przekonało mnie tylko to, że w zasadzie w równoczesnym terminie odbywa się jego premiera na świecie, co oznaczałoby, że z seansem trzeba byłoby się wstrzymać miesiące.

To doskonały przykład, że nie należy oceniać produktu po okładce, filmu po pomyśle. Chciałbym być tak częściej zaskakiwany, świat kina potrzebuje więcej Stricklandów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz