piątek, 22 kwietnia 2016

Proszeni goście - recenzja filmu "Zaproszenie"

Dokładnie 29 marca wyszedł pierwszy zwiastun "Zaproszenia". Trailer mnie nie zachęcił ani trochę, zapowiadał się na współczesną nieciekawą nisko-budżetówkę, na którą nie miałem najmniejszej ochoty, w dodatku w filmie miał grać Liam Hemsworth, którego nie lubię. Hemsworth ostatecznie w nim nie wystąpił. Nie wiem czemu tak napisali, ale nie w tym rzecz.




Już kilka dni później, bo 8 kwietnia po podróży przez przeróżne festiwale w końcu otrzymał oficjalną premierę w Stanach Zjednoczonych. I wtedy do dzieła wkroczyli krytycy. Na Rotten Tomatoes film otrzymał genialne recenzje - przez kilka dni utrzymywał się w 100% pozytywny odbiór, z wysoką średnią ocen ponad 8.

To była natychmiastowa rekomendacja. Film w przeciągu kilku dni z natychmiastowo odrzuconego stał się pierwszą w kolejności nowością absolutnie must-see. Dlaczego? Nie wiem. Jak Rotten Tomatoes coś pochwali, to zazwyczaj warto zobaczyć. I dość szybko udało mi się tego dokonać.

To nie jest - jak chyba zdążyliście dostrzec - zwykła recenzja, ponieważ wszelakie opisywanie filmu byłoby samobójstwem dla oglądających, dlatego jeśli w jakikolwiek sposób Was trochę zaintrygowałem, to nie radzę czytać o nim nic. To jeden z tych filmów, o których im mniej wiecie, tym lepiej. Dlatego dziś jedynie o moich odczuciach.



Za przedstawienie fabuły niech służy jedno zdanie, o którym w zasadzie dowiadujemy się z samego tytułu. Główny bohater, Will, zostaje zaproszony na kameralne przyjęcie w gronie starych przyjaciół, z którymi nie widział się kilka lat.

Kolejny szok, który prezentuje ten film, to osoba reżyserki, która na swoim koncie ma takie arcydzieła sztuki współczesnej, jak aktorska wersja "Aeon Flux" i "Zabójcze ciało" z Megan Fox. To nie miało prawa się udać, a jednak "Zaproszenie" to jeden z najciekawszych thrillerów minionego roku.

Karyn Kusama doskonale buduje napięcie, które bazuje jedynie na wiszącym w powietrzu zagrożeniu i związaną z nim tajemnicą. Cały film rozgrywa się na przestrzeni jednego domu. Kilka osób, mały budżet, niewielkie pole manewru, a jednak to zagrało. Tempo jest powolne, z pozoru niewiele się dzieje, ale groza jest niemal namacalna. Wrażenie robi mroczna atmosfera i oryginalne zdjęcia, po których nie widać tych niewielu zainwestowanych pieniędzy w tę produkcję.

"Zaproszenie", jakby na przekór tytułowi, sprawi, że poczujemy się nieswojo, klimat jest naprawdę niepokojący. Za fasadą roześmianych, kurtuazyjnych uśmiechów, gestów, dialogów, kryje się zło. Wiemy, że nie możemy nikomu ufać, nawet głównemu bohaterowi, który wydaje się być naszym pasterzem.


Film powoduje dyskomfort. Będziecie chcieli wyjść z tego domu, a jednocześnie coś Was stale będzie pociągać do pozostania na miejscu. Będziecie powtarzać sobie, że coś tu nie gra, to wszystko jest jakąś jedną, wielką ściemą. Zapragniecie, by któryś z gości w końcu wyrzucił z siebie to całe brzemię i wykrzyczał z prośbą o wyjaśnienie.

W końcu zrobi to Will. A reszta jest historią...

Ocena: 7.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz