wtorek, 8 marca 2016

Szach-mat - recenzja filmu "Pawn Sacrifice"

Edward Zwick nakręcił nowy film, jednak nikt nie chce go oglądać. Delikatna hiperbola, ale liczby na kolana nie rzucają. Ledwie 2 miliony dolarów zysku z amerykańskich kin i niewiele więcej poza granicami swojej ojczyzny. Przy 19 milionowym budżecie, to zapewne nie wyniki, na które liczył reżyser "Wichrów namiętności" czy "Ostatniego samuraja".




Liczba głosów na filmowych serwisach również nie powala, ale jak na ironię, to najlepiej oceniany przez krytyków na Rotten Tomatoes obraz nagrodzonego Oscarem twórcy od czasu "Szalonej odwagi" sprzed 20 laty. I słusznie, ponieważ jego najnowsza produkcja zasługuje na więcej uznania.

Zrzucam to na moją ignorancję, ale przyznam szczerze nie słyszałem wcześniej o Robercie Fischerze i jego nadzwyczajnych dokonaniach. Być może gdzieś kiedyś obiło się o uszy, ale nigdy nie zagłębiłem się w temat. Fanem szachów nigdy nie byłem, grać tak naprawdę nie potrafię, a i okres zimnej wojny nie interesował mnie szczególnie. O tych dwóch rzeczach opowiada m.in. film Zwicka, dlatego z góry plus za próbę dokształcenia i przedstawienie całej opowieści w sposób nader interesujący.

"Pawn Sacrifice" jest oparty na faktach. Robert Fischer to legenda szachów, uznawany za jednego z największych graczów w historii tej dyscypliny. Samouk i cudowne dziecko, już jako 12-latek rywalizował z wielkimi. Jednocześnie to samotnik, outsider i ekscentryk o wybujałym ego.

Ktoś powie "zaraz zaraz, o szachach to ja podziękuję, pewnie nudy", więc już spieszę z wyjaśnieniem - w żadnym wypadku. Jak Damien Chazelle z "Whiplash" stworzył jazzowy thriller, tak podobnie - zachowując mimo wszystko odpowiednie proporcje - udała się ta sztuka Zwickowi. "Pawn Sacrifice" to pokaz błyskotliwych i trzymających w napięciu pojedynków szachowych. Nie nauczymy się tutaj - jeśli ktoś wcześniej nie potrafił - grać, prawdopodobnie mądrzejsi pod tym względem nie będziemy, a reguły nadal pozostaną nieznane, tak na nudę z pewnością narzekać nie będziemy. Czuć w tej opowieści pasję, jednocześnie twórcy potrafią przedstawić ją przystępnie i niezwykle emocjonująco.



To poza tym film biograficzny. Poza samą rozgrywką, ważniejszym czynnikiem jest tu główny bohater, a także jego nemezis Boris Spasski. Robert Fischer to utalentowany i inteligentny zawodnik, przy tym jednak niezwykle arogancki, rozpuszczony egocentryk. Z tą rolą doskonale poradził sobie Tobey Maguire, który zaszufladkowany przez postać Petera Parkera choćby w "Braciach" pokazał drzemiący w nim potencjał.

Obraz Zwicka to film o dążeniu do perfekcji, ale przy tym droga do sukcesu będzie wymagała wielu poświęceń i uszczerbku na zdrowiu. Amerykanin ani na chwilę nie rozstawał się z szachownicą, zatracając się w swojej pasji do granicy szaleństwa, którą niejednokrotnie przekroczył.

Robert rywalizował w czasach zimnej wojny, więc był zmuszony wojować nie tylko z przeciwnikami, ale i z polityką. W pewnym momencie stał się symbolem swojego narodu w walce z ZSRR, a jego starcia ze Spasskim to pojedynki godne rywalizacji dwóch szpiegów.

Walczył również sam ze sobą. Nazywał się najlepszym szachistą na świecie, a jednocześnie był niezwykle wymagający. Był trudnym człowiekiem, przeszkadzał mu najmniejszy szelest w grze i wściekał się, gdy nie spełniano jego zachcianek. W finałowym pojedynku ze Spasskim nie pojawił się w drugiej rundzie, bo warunki do gry jego zdaniem nie były wystarczające. To nie spoiler.

Fischer z każdym dniem popadał w obłęd. Obawiał się, że jest śledzony na każdym kroku, a telefony w jego hotelu zawierały podsłuch. Noce spędzał na słuchaniu taśm, które wpajały mu nieodpowiednie idee, a nawet swoich najbliższych posądzał o szpiegostwo.






W tym momencie nie da się uniknąć porównania z "Pięknym umysłem", ponieważ pod względem przedstawienia psychologii i problematyki głównego bohatera konstrukcja jest bardzo podobna. Widoczne jest również podobieństwo między Fischerem a Nashem. Dwaj wielcy geniusze w swoich dziedzinach, których największym problemem była ich osobowość. Obaj ze skłonnościami do zachowań schizofrenicznych, aczkolwiek nie stwierdzonych medycznie w przypadku pierwszego.

"Pawn Sacrifce" to pasjonująca opowieść od strony psychologicznej, a także trzymający w napięciu thriller. Produkcja nie jest jednak bez wad, zwłaszcza zawiedzeni mogą być ci, którzy chcieliby dogłębniej poznać historię Fischera. To fascynująca postać o jeszcze lepszym życiorysie, która mimo wszystko zasługiwała na jeszcze wnikliwszą biografię, aczkolwiek Zwickowi udało się wyjść ze swojej wizji obronną ręką.

Ocena: 7/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz