środa, 6 stycznia 2016

Pixar to sadyści - recenzja filmu "Inside Out"

Nie da się być cały czas na szczycie. Pixar nie stanowi od tej zasady wyjątku, bowiem i jemu w ostatnich latach przydarzały się drobne wpadki. Wytwórnia na szczęście jednak doskonale wie, jak na ten szczyt powrócić i dokonuje tego w prawdziwie wielkim stylu. Przed Wami jedna z najlepszych animacji poprzednich lat.




Animacje bawią i uczą, czego więc nauczyła nas nowa produkcja Pixara? W naszej głowie istnieją małe ludziki, które pracują co najmniej 16 godzin dziennie i co pięć dni mają dodatkowo nocną zmianę, podczas której muszą obserwować nasze sny. Podglądają nasze życie, będąc świadkami najbardziej intymnych przeżyć i znają nasze największe tajemnice oraz tak naprawdę kontrolują nasze umysły. Jakby komuś było mało, to te ludziki nie mogą się z niej zwolnić, a pracę kończą dopiero wtedy, kiedy umiera dana osoba, przy której pracują. Co się dzieje z nimi później? Bóg jeden wie. Tak naprawdę w głowie mamy małych niewolników, dla których jedyną istotą istnienia jest zapewnienie nam odpowiednich emocji. Pixar to sadyści.

Żarty na bok, bowiem wytwórnia stworzyła animację niemal doskonałą, która na przemian bawi i wzrusza niezależnie od wieku widza, a przy tym jest szalenie pomysłowa. Oscarowy pewniak w swojej kategorii, niemal same pozytywne recenzje krytyków filmowych, a i publiczność nie szczędzi pochwał. Oczekiwania były ogromne, na szczęście film podołał i choć początek ma niemrawy, tak wszystko zmienia się o 180 stopni, kiedy przychodzi nam poznać w końcu faktyczny trzon fabularny. Tempo akcji, humoru i w końcu wzruszeń nie zwalnia już do samego końca. Mało tego, raz po raz wbija wyższy bieg, kończąc niezwykłym finałem i błyskotliwym post scriptum.



Bohaterami najnowszej animacji twórcy "Odlotu" są emocje, które siedzą w naszym umyśle - Radość, Smutek, Gniew, Strach i Odraza. Nietrudno zauważyć, że tylko jedna z nich jest pozytywna, więc to ona odgrywa rolę szefowej po to, by mała dziewczynka, w środku której się znajdują miała jak najlepsze dzieciństwo. Wszystko się jednak wali, kiedy omyłkowo w wyniku awantury Radość i Smutek zostają wysłane z dala od centrali na drugi koniec umysłu. Pozostałe emocje nie potrafią zastąpić szefowej przez co życie małej Riley zaczyna się sypać. W wyniku braku harmonii zanikają wspomnienia, nabyte umiejętności i relacje z najbliższymi. Przed Radością i Smutkiem misja niemożliwa, by na czas powrócić do centrum dowodzenia.

Chcąc uniknąć spoilerów, tylko zaznaczę jak niezwykła i przy tym bardzo zabawna potrafi być wyobraźnia twórców filmu. Dowiemy się z niego nie tylko o tym, kto jest odpowiedzialny za nasze nastroje, a także m.in. dlaczego miewamy zaniki pamięci i czemu co jakiś czas w naszej głowie pojawia się natarczywa piosenka z przeszłości, której tak bardzo chcemy się pozbyć. W trakcie podróży odwiedzimy także najdalsze zakamarki naszej świadomości.

Siłą produkcji poza szaloną rozrywką i mądrym przesłaniem, są również barwni bohaterowie. Każda z emocji, to w końcu nowa, zupełnie inna osobowość, która oferuje odmienne cechy charakteru od poprzedniej. Do tego dochodzą postacie ludzkie, a także zabawne stworzenia spotykane podczas wyprawy.

O stronie audiowizualnej nie trzeba się rozpisywać, ponieważ jak już nas do tego przyzwyczaił Pixar, ta stoi na bardzo wysokim poziomie. Twórcy po raz kolejny imponują też oryginalnymi pomysłami, przy tym nie zapominając o przyjemnej zabawie i porcji wzruszeń. Opowieść jest wielowymiarowa, dzięki czemu można z niej wynieść kilka celnych wskazówek, nie tylko dla najmłodszych.

Ocena: 8+/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz