niedziela, 1 listopada 2015

Czy zabiłbyś dziecko? Zapomniana perełka kina grozy

Na odtrutkę po powtarzających się motywach w amerykańskich horrorach, widzowie zaczęli sięgać po produkcje europejskie. W ostatnich latach prym wiedli Hiszpanie, którzy nakreślili własny styl prowadzenia opowieści i którzy dodali powiewu świeżości gatunkowi. Do najsłynniejszych filmów należą "Rec" i "Sierociniec", ale warte uwagi są także mniej znane "Napaść" i "Słodkich snów". Jeszcze wczoraj nie miałem pojęcia jednak, że twórcy z Półwyspu Iberyjskiego pierwszorzędne kino grozy kręcili już w latach 70-tych.


Już sam tytuł "Czy zabiłbyś dziecko?" jest kontrowersyjny i stawia bohaterom, więc także i widzom, ważne i trudne pytanie. Czy byliby to w stanie zrobić? A jeśli w grę wchodziłoby ich życie?

Tom i jego ciężarna żona Evelyn, udają się na wakacje do Hiszpanii, gdzie w poszukiwaniu odrobiny ciszy i spokoju wybierają się na pobliską wyspę Almanzora. Tom odwiedził już te okolice lata temu, które wspomina jak najlepiej, ale nie taką rzeczywistość napotyka małżeństwo. Mała wysepka, która liczy 100-200 mieszkańców, tym razem sprawia wrażenie opustoszałej. W pensjonacie nie ma żywej duszy, lody na zewnętrznym stoisku zdążyły się już rozpuścić, a bar wygląda jakby nikt do niego nie zaglądał przez tygodnie. Para po drodze napotyka jedynie dzieci.

Kino grozy, w którym w role antagonistów wcielają się najmłodsi, to trudny orzech do zgryzienia, ponieważ widzowi bez wątpienia będą podczas seansu towarzyszyły myśli : "To przecież tylko dzieci, nic bohaterom nie grozi". Bardzo łatwo wówczas przekroczyć granicę, która wyznacza naszą wiarę w realizm opowiadanej historii. Inaczej buduje swoją opowieść Serrador, u którego nie są jedynie niewinnymi istotami, jakie znamy na co dzień, a przerażającymi stworzeniami. Gwarantuję, że widok dzieciaków sprawi, że poczujecie się nieswojo. Dzieci zresztą na początku są miłe i wszystko na pierwszy rzut oka wygląda w porządku. To jednak tylko pozory. O samych młodzieńcach nic z początku nie wiemy, bowiem pierwsze skrzypce odgrywa opustoszała wysepka, na której każdy domek wygląda tak samo, a każda kolejna dróżka to jedynie część zawiłego labiryntu.


Reżyser doskonale obrazuje poczucie zagrożenia. Bohaterowie nie wiedzą o co tutaj chodzi i co jest przyczyną braku żywej duszy. Z czasem jednak próbują odkryć tajemnicę. Tempo filmu nie jest spieszne, nie doświadczycie tutaj znanych z dzisiejszych horrorów tzw. "jump scare", w których to scenach wyskakuje coś przed ekran, kiedy się tego nie spodziewamy. Serrador postawił na klasyczne budowanie napięcia na zasadzie panującej wszech obecnie ciszy, niepewności i tajemniczości. Jako widzowie cały czas czujemy niepokój, ponieważ nie wiemy co nas czeka. Wszystkiemu towarzyszy klimatyczna muzyka, która dodatkowo potęguje grozę. Musimy mieć więc oczy szeroko otwarte i uważać na każde wydarzenie, ponieważ twórca raz po raz sprawia, że odczuwamy jeszcze większe zagrożenie, z minuty na minutę zagęszczając atmosferę. A tu ktoś zamknie szybko okno, ktoś przebiegnie za plecami, a w uliczce pojawi się upiorne dziecko.

Dzieci z początku wydają się nie zwracać uwagi na dorosłych, jakby były zamknięte w swoim świecie. Jeśli już podchodzą do Toma czy Evelyn, to tylko po to, by wybadać sytuację. Przypominają bardziej wilki, które jeśli zaatakują, to tylko w stadzie. Dlatego sprawiają takie zagrożenie. Za fasadą roześmianych, miłych buziek, kryją się prawdziwe potwory. Ich postawa przypomina zachowanie bohaterów filmu Michaela Haneke, "Funny Games", gdzie oprawcy wydają się być pozbawieni układu nerwowego, nie zdradzając żadnych emocji, a z protagonistami prowadzą chorą zabawę.


 "Czy zabiłbyś dziecko?" jak głosi tytuł, to podstawa fabuły filmu. Zachowania bohaterów mogą z czasem irytować, ponieważ nie chcą przeciwstawiać się dzieciom, ale zapewne podobnie zachowalibyśmy się my, gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji. Dla nich to wciąż tylko małe berbecie, które nie mogłyby skrzywdzić nawet muchy, nie wspominając o czymś więcej.

Im bardziej gęstnieje atmosfera, tym bardziej wydarzenia zaczynają przerażać, a ostatnie sceny to prawdziwa jazda bez trzymanki. Kontrowersyjny tytuł prowokuje także kontrowersyjne zakończenie historii, które miałoby pewnie swoje miejsce w rankingu najmocniejszych finałów w historii.

Ocena: 7.5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz